2016/06/23

Kryzys ćwierć wieku


Zmiany w życiu czy zamykanie jego kolejnych etapów, zawsze niesie ze sobą jakieś emocje. Tym bardziej, jeśli następuje nie z własnej woli, a wraz z nieuchronnym upływem czasu. Jest jednak kilka takich momentów, które uznawane są za najbardziej przełomowe. Należy do nich ukończenie 25 roku życia, nazywanego symbolicznie ćwierćwieczem. Wiem, co mówię! Równo od miesiąca jestem 25-latką. :D

Ali i Jasia wyobrażenie o dorosłości 

Na dorosłe życie chyba nikt nie jest przygotowany, przekraczając próg 18 lat i odbierając w urzędzie dowód osobisty. Oprócz prawa do głosowania, legalnej możliwości zakupu alkoholu w sklepie oraz kilku innych przywilejów dla dużych dzieci, nie zmienia się zbyt dużo. Dopiero kilka lat później, przychodzi czas na wybory, od których zaczyna bardzo dużo zależeć. 25 lat to już dawno nie naście, a już na pewno nie kilka, kiedy to można było zasłonić oczy i udawać, że jest się w innym świecie. Teraz po kilku piwach też można udawać, ale tylko tymczasowo. :) Słowa takie jak odpowiedzialność, praca, oszczędności, rachunki, obowiązki i wiele innych, równie nieprzyjemnych, wdarły się do codziennego słownika bez pytania, i każą się powtarzać do znudzenia.

Każde dziecko myśli sobie, jak będzie wyglądało jego dorosłe życie. Przyszłość nie zawsze jednak przynosi to, na co mała Ala czy Jaś czekali, snując plany podczas wspólnej zabawy w dom. Dorośli już Alicja i Jan, zaczynają być podirytowani, że ich oczekiwania nie pokryły się z rzeczywistością. W tym wieku wyobrażali się już na stanowisku - co najmniej - kierowniczym, z nieco grubszym portfelem i bogatszym życiem osobistym. Prawdopodobnie z tej i kilku innych przyczyn, u dwójki 25-latków oraz u tysięcy ich rówieśników, może pojawić się tzw. kryzys ćwierć wieku, który dosięgnął i mnie!


W wieku 25 lat, przychodzi czas na zestawienia, podsumowania i kalkulacje. Czy tu zdecydowałam/-em dobrze? Czy jakbym wtedy powiedział/-a tak, to teraz byłbym/-abym szczęśliwszy/-a? Może poszukam innej pracy? Pójdę na jakiś kurs? Co dalej robić z życiem? :D Pięć, sześć lat na uniwerku, wiele zarwanych nocy... czy warto było?

Sen jest dla słabych

Co innego, gdy studia łączyło się z pracą (nie polecam - Iwona Ż.). Wtedy jednym z głównych problemów jest notoryczny brak czasu. Żeby znaleźć wolne popołudnie, trzeba zerkać w wypełniony po brzegi kalendarz. Dopiero co marzyłam o dłuższej dobie, bo brakowało mi czasu na przyjemności, a nawet wyjścia ze znajomymi. Starzeję się, jak nic.

Wszyscy ci, którzy podzielali mój los przyznawali, że nadmiar obowiązków wywołuje wtedy wyrzuty sumienia dosłownie za każdym razem, kiedy nic się nie robi i próbuje odpoczywać. Dopóki nie skończyłam pisania magisterki, gdziekolwiek byłam, sprawdzałam ciągle która godzina i nie cieszyłam się względnie teoretycznie popołudniem. To był koszmar. :D Teraz chwilowo się skończył, jednak mimo to czas leci jak szalony i mam wrażenie, że kiedyś doba mimo wszystko była dłuższa.

Uff.
Gratuluję przy okazji wszystkim na ostatnim roku studiów, którym udało się już przebrnąć przez wstęp, rozdziały i zakończenie kończącej edukację pracy dyplomowej. Trzymam też kciuki za wszystkich, którzy w najbliższych tygodniach i miesiącach będą załatwiać związane z obroną formalności. To już prawie meta! :D

Dopóki dzieci nie płaczą

Model zakładania rodziny już nie jest taki, jakim znały go jeszcze mamy i babcie obecnych 25-latków. Przedstawicielki starszych pokoleń często nie rozumieją, jak w tym wieku można jeszcze nawet nie myśleć o potomstwie. Kilkanaście lat temu taka sytuacja nosiłaby tylko jedną nazwę - staropanieństwo, czyż nie?

Jednocześnie na portalach społecznościowych, wśród znajomych - którzy wydają się być w zmowie - następuje plaga zmian statusów związków , zaręczyn, ślubów i zdjęć USG. Część młodych osób, postanawia zacząć życie na własny rachunek. Tej drugiej części nie mieści się w głowie, jak można już chcieć nałożyć na siebie takie zobowiązanie, jak utrzymanie potomstwa. Gdy patrzę na te zdjęcia wiem, że jeszcze nie jestem gotowa na takie zmiany w moim życiu. Mimo to widzę, że wszyscy, którzy postanowili pójść o krok do przodu, są szczęśliwi. Fajnie będzie sprawdzić czy tak jest, jednak dopiero za kilka ładnych lat.

Duża część kobiet, wśród których jestem i ja wie, że jeśli zdecyduje się na dziecko za wcześnie, potem będzie im o wiele trudniej spełnić się zawodowo, zrealizować plany i zadbać o swoje pasje i hobby itp. itd. ... Przez przedłużenie swojej młodości o kilka lat studiów, czasem same czują się jeszcze jak dzieci, które zaraz się obudzą, a sen zwany dorosłością zaraz się skończy. Potwierdzam.

Przyjaźni niestraszne kilometry

Jedna przyjaciółka przeprowadza się do stolicy, bo znalazła tam pracę w zawodzie, druga wyjeżdża za granicę za miłością swojego życia. Znajomi z roku pozakładali rodziny albo również zajęli się pracą. Powoli dobiega końca, okres wspólnych imprez do białego rana i promocji na piwo za 2 złote (tak, 2 złote). Takie podsumowanie studenckich przyjaźni usłyszałam niedawno na swoim wydziale, podczas jednej z ostatnich odwiedzin w jego murach.

Podróże z przyjacielem to najlepsze podróże. <3
Każdy szanujący się absolwent wie, że po zakończeniu szkoły, trzeba szybko znaleźć sposób na zarobienie pieniędzy i samodzielne utrzymanie się. Następuje okres życiowych decyzji, rewolucyjnych zmian i trudnych wyborów. Bywa tak, że trzeba rozstać się z ludźmi, z którymi spędziło się kilka lat w jednym mieszkaniu. Znajomości z liceum i ze studiów również zaczyna być trudniej utrzymać. Ludzie dorośleją, zmienia się ich system wartości i priorytety, a w konsekwencji - przestają rozumieć się nawzajem. Dochodzi do sporów i konfliktów, a zawiązane w czasach luzu i braku poważnych obowiązków przyjaźnie, czasami kończą się w zderzeniu z życiem wymagającym od nas nieco więcej.

Wybory, nawet te, które nie są zbieżne z wyborami przyjaciół, to nie koniec świata. Nie oznaczają one, że z dniem wyprowadzki do swojego wymarzonego miejsca na ziemi, należy spalić za sobą mosty. Prawdziwi altruiści, nie myślący tylko o sobie, zrozumieją obraną przez przyjaciela drogę. Nawet na odległość będą go wspierać w tym co postanowił, jeśli właśnie to ma go uszczęśliwić. Dlaczego wszyscy tak nie myślą?

Jeszcze tak wiele do zrobienia

Pisząc reportaż na zaliczenie na temat kryzysu ćwierćwiecza, prosiłam znajomych na Facebooku o opinię, jak oni czują się w skórze 25-latka. Zdania były mocno podzielone. Pojawiały się opinie dobijające jeszcze bardziej, ale i takie, że najlepsze lata dopiero przed nami! Więcej wiemy i znamy swoje możliwości, a wtedy łatwiej o realizację celów. Teraz wystarczy się tylko zmotywować, jeśli nikt nie stoi z batem i groźną niedostatecznej na koniec. Dużo zależy przecież od nas samych. :)

… a jak coś nie wypali, zawsze można jeszcze rzucić wszystko, i wyjechać w podróż dookoła świata, z jedną walizką i plecakiem na plecach. Najważniejsze, by niezależnie od położenia stawiać czoła wyzwaniom, nie usprawiedliwiać niepowodzeń kryzysami, i zacząć realizować swoje marzenia. Przed nami 20 kilkulatkami właściwie jeszcze całe życie, a raczej jego ¾, jeśli uda nam się dociągnąć do setki. 

Przed dniem tegorocznych urodzin czułam się o wiele gorzej. Teraz, kiedy kończą się studia i na tę chwilę zostaje mi niemal tylko praca, jednym z moich głównych zmartwień będzie pewnie organizacja czasu popołudniami, by nie przeleciał niepostrzeżenie przez palce. Tak się już przyzwyczaiłam do planowania każdych 30 minut w ciągu doby. Tyle możliwości, a czasu tak mało!


***
Na ten koniec edukacji poproszę motywację i pozytywne nastawienie, a kryzysy trzymajcie się z daleka!

2 komentarze:

  1. Anonimowy27/7/16 00:42

    Ach, bo to jest chyba ten moment, w którym człowiek często porzuca swoje marzenia na rzecz tzw. zdrowego rozsądku. Czy to dobrze, czy źle, ciężko mi ocenić - każda historia może przynieść ze sobą zupełnie odmienne rozwiązania. Czasami warto jest rzucić się na wiatr, acz wybór to dosyć ryzykowny... można poszybować do chmur, lub z impetem walnąć w ziemię. Większość wybiera jednak bezpieczniejsze i sprawdzone rozwiązania. Moim zdaniem nie powinniśmy pozwolić rzeczywistości na całkowite "zabicie w sobie dziecka" (wiem, brzmi dramatycznie).

    Istotną sprawą są również kwestie charakterologiczne. Jak ktoś jest z natury marzycielem to myślę, że rzeczony kryzys może uderzyć w niego/nią tym mocniej. Pragmatycy chyba lepiej radzą sobie z wkroczeniem w dorosłość.

    Z drugiej strony, ja bym nie chciał cofnąć się w czasie tak na wszystkich możliwych poziomach... Nasza pamięć lubi jednak płatać figle i idealizuje przeszłość - o "tych złych" po prostu wolimy nie pamiętać. Jak sama napisałaś "Więcej wiemy i znamy swoje możliwości" i dokładnie tak jest - kiedyś byliśmy głupsi :P (Pocieszenie?). Ja jednak wolę mieć w głowie to co dzisiaj, niż kiedyś. Zdaje się, że starzenie się wiąże się z lepszą znajomością siebie samego - a co za tym idzie - większą pewnością siebie i lepszą samooceną.

    ...

    I pamiętajcie - medycyna estetyczna brnie do przodu jak burza! :D

    PS: Wybacz, że wytykam, ale "na leży" pisane rozłącznie strasznie kole mnie w oczy. Nieładnie tak rozdzielać tego, co kultura połączyła w jedno! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z każdym Twoim słowem w tym komentarzu. Z dnia na dzień dziecka we mnie coraz mniej, ale mimo to staram się nie popadać w rutynę i nie gubić dni w kalendarzu, co zdarzało mi się w natłoku zajęć coraz częściej.

    Mimo wszystko rzeczywiście lepiej jest mieć w głowie nieco więcej, to fakt. Grunt to skierować posiadaną już wiedzę oraz te starsze i coraz bardziej aktualne marzenia we właściwą stronę. Ze swojej strony jeszcze radziłabym każdemu w dobie choćby mini zwątpienia poświęcać więcej uwagi samemu sobie. Wtedy jeszcze lepiej ma się okazję poznać własne potrzeby i próbować je zaspokajać. Z tym i samoocena wzrośnie, a kryzys przejdzie szybciej, ustępując miejsca spełnianiom marzeń, choćby kończyły się uderzeniem o ziemię z impetem. :)

    ...
    Błąd naprawiłam, bo i mnie zakuł jak zerknęłam na posta po publikacji. Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń